czwartek, 23 lutego 2012

Dusza jest...

wszystkim, czym jest człowiek/zwierzę/rzecz.
Wszystko, to sporo...Sami przyznacie,że mówiąc o duszy wcale nie wiemy, o czym mówimy.I długo nie będziemy wiedzieli, czyli do chwili poznania WSZYSTKIEGO.
Wokół duszy narosło tyle zabobonów,że nawet zliczyć ich się nie da i pokwalifikować.
Zaglądam do "Stu zabobonów" o.Józefa Bocheńskiego, gdzie jest tylko o dwóch zabobonach względem duszy.
Pierwszy zabobon polega na przeczeniu oczywistemu faktowi,że człowiek/zwierzę- ma jakieś przeżycia/wyobrażenia/myśli/uczucia/wiedzę/pragnienia...Ma i ta sfera najogólniej nazywa się psychiką, a przeczyć psychice mógłby tylko bardzo dziwnowaty ktoś.
A jednak tak było i było uczenie, wszak Ojcowie Kościoła zaprzeczali istnieniu duszy u kobiet.
No, nie śmiejcie się, proszę ,bo to bardzo poważna sprawa była i wciąż jest, wszak w tej sprawie  w zasadzie nic się nie zmieniło.Nic na górze, czyli w religii, ale za to bardzo dużo na dole, czyli w świadomości człowieka.
Był też i mocno działał zabobon reistyczny względem duszy, bo duszę uważał za rzecz (res).Za taką samą rzecz jak stół, czy krzesło.Skrajny wyraz temu zabobonowi dał filozof Kartezjusz.Według niego człowiek składa się z dwóch rzeczy, czyli z dwóch kawałków/substancji.Z ciała i duszy.
Logik, filozof, dominikanin Józef Maria Bocheński ( 1902-95) domagał się logiki także w religii i dlatego pisał: ..." wypada powiedzieć,że mniemanie jakoby człowiek składał się z dwóch kawałków, ciała i duszy, jest bardzo nędznym zabobonem".( "Sto zabobonów").
No i co z tego, skoro zabobon funkcjonuje w naszych umysłach i języku i będzie funkcjonował jeszcze  długo.Tak długo, aż ...No właśnie...Jak długo księża będą uważali się za właścicieli duszy uzdalniających ich tylko do ról kapłańskich na przykład?!Coś mi mówi,że nie za bardzo długo...Amen.

poniedziałek, 20 lutego 2012

Nie ma uczucia...

wspanialszego od uczucia mocy- Aleksander Świętochowski Poseł Prawdy.
Ano nie ma...
Nie ma też prostej recepty na to jak pozwolić mu działać.I dobrze,że nie ma, ponieważ każdy może sobie sam własną ścieżką dochodzić do tego luksusu.
Baruch Spinoza ( XVII wiek) dochodził sobie do swojego uczucia mocy drogą poznania, bo tak sobie postanowił- uzna proces poznawania za dobro najważniejsze i uznał je za takie właśnie.Za taka postawę filozofa holenderskiego wyrzucono z gminy żydowskiej i musiał utrzymywać się ze szlifowania szkieł optycznych, ale nadal myślenie uważał za proces godny jego życia.
Dziś mam dzień Spinozy, bo ludzie głośno chcą o jego dorobku myślowym mówić, więc muszę sobie przypominać jak pojmował Boga-Naturę, jak pojmował ideę pożytku człowieka i jak sobie radził z pojmowaniem rzeczywistości.
Póki co , nie daję sobie rady z poniżaniem ludzi na blogach i gdzie indziej.
Niby wiadomo,że kto poniża, sam jest niski, ale wszyscy wolelibyśmy, by wdeptywania w glebę nie było.Ani niskich ani wyższych.
Coś mi mówi,że niektórzy nie mogą poczuć się ciut lepiej, gdy kogoś nie wdepczą w glebę i nie zdepczą po swojemu, z gorliwością.Ze szczególnie dużą gorliwością odnoszą się do słów prawdy, które nie są w ich guście, ponieważ nie są piękne ani gładkie.No nie są i tyle.
Słowa prawy nie są piękne, a słowa piękne nie są słowami prawdy.Wie to
LAO-TSY, ale nie wiedzą czciciele i wyznawcy patriarchalnego systemu łupów.
A mnie na przykład podobałoby się, by wiedzieli.Mogliby przecież wiedzieć, gdyby poczytali coś o Spinozie.Amen.

piątek, 17 lutego 2012

Człowiek potyka się....

o kretowisko, nie o góry.Tyle Konfucjusz, a dzisiejsze moje kretowisko wyglądało tak...
Właściwie wcale nie wyglądało, bo czaiło się za sklepową półką, by zaatakować.
Do kosza wrzuciłam wąż z ryżem "spuchniętym"i nagle usłyszałam,że on jest ze styropianu.Zobaczyłam twarz , która mnie zmroziła i rzekłam: lubię styropian...
No i zaczął  się atak naszyzmu.Nasze jest lepsze...-zostałam pouczona i o Chińczykach też.Podkusiło i znów powiedziałam,że lubię Chińczyków i Konfucjusza. Ale chodzić do kościoła pani nie lubi...-brzmiał wyrok i został wykonany natychmiast: ona jest od tego przygłupa Palikota!-usłyszeli wszyscy, ale nie wszyscy uśmiechali się do mnie.
Człowiek bez oczu i bez właściwości pachniał naftaliną, więc próbowałam jak to tylko możliwe, oddalić się , ale bezskutecznie.Musiałam wysłuchać jak wielka jest nagonka na wiarę, bo jest wielka, skoro księży ma się już za nic i wsadza do więzień.
-Za wiarę!!!- grzmiał, gdy ktoś ośmielił się zauważyć,że za pedofilię.
- Bo to one rządzą tera, te pedofile.W sejmie są i z człowieka się śmieją...
- Pan pomylił chyba homoseksualistów z ...- wtrącił sąsiad i dostał za swoje.
Po drodze doradzał mi, by omijać szerokim łukiem ludzi bezokich albo z oczkami gowinowatymi.Nie skończył, bo właściciel recepty na zbawienie świata i okolic już biegł za nami.To musiało się tak skończyć.Nie zauważył nadjeżdżąjącego samochodu, ale sąsiad zauważył po odjeżdzie karetki pogotowia ratunkowego,że zło wyniszcza się samo.
No nie wiem.Zło ukryte utrzymuje się i rośnie.Gdybym wiedziała,że " obrońca wiary" jest w sklepie, wcale bym tam nie poszła, ale nikt nigdy nie wie, gdzie i kiedy pojawi się nagle naszyzm w podobnym wydaniu.
Gdyby choć wiedzieli,że jeśli nie mogą uczynić nic dobrego, nie czynili nic złego...No , ale  najpierw musieliby spotkać się z rozumem.Niekoniecznie z
 Konfucjuszem...

wtorek, 14 lutego 2012

Chłopcy, gdyby mogli...

i chcieli odkryć moc dziewczynek- zostałaby powstrzymana degrengolada ludzkości.Może by nawet mogli, a nawet chcieli, ale to oni-chłopcy- żyją w cichej rozpaczy i boją się dziewczynek bardziej niż tsunami.
Jedna z nich może nawet zmieść rząd z powierzchni, gdy jej się nie udadzą  igrzyska, a nie udadzą się, bo nie mogą się udać.
Nie jest wiedzieć dlaczego muchy lgną do  miodu, ale to nie jest raczej sprawa wszystkich dziewczynek.One lgną do miłości raczej, co by usłyszeć : kocham cię...
Minister Mucha raczej takiego wyznania nie usłyszy, ale w dzień Walentynek mogą usłyszeć słowa i zobaczyć gesty miłosne inne dziewczynki, kobiety, matrony.
No i właśnie usłyszałam...
To samo pytanie od 50 lat: co to jest miłość?!
I zobaczyłam kwiatka.Jest jakby róża przez otwarte wpadła okno.
Odpowiedż miałam z góry przygotowaną.Może już tysięczną z hakiem.Mąż pokręcił głową i mówi,że odpowiedż przesadnie oryginalna nie jest, bo już ją wyczytał u Tołstoja.Nie siliłam się zresztą na oryginalność.Kochać znaczy czynić dobro i tyle.Mogłam tylko dodać,że to oznacza tworzyć dobro ludzkości, ale nie dodałam, bo mąż ma dziś minę nietęgą i jeśli będzie tworzył to raczej dobrą atmosferę wokół złej.Chciał, by Panią  minister odwołał Pan Palikot, a  Poseł powiedział NIE.Nie i już...
I tak sobie myślę, czy Pan Tusk tworzy dobro ludzkości, czyli czy nas kocha.
Osobiście pana Tuska już nie kocham.
Splot więzi, dzięki którym nasze istnienie staje się znośniejsze - został zerwany.Jednostronnie, nagle i bez wypowiedzenia.I miłość już nie wyzwala zamkniętego w ciele ducha, ale wyzwala jakiś rodzaj bólu, czyli przeciwieństwo.
M.Konopnicka mówiła, iż miłość jest siłą, co złagodzić może ból świata.Może, ale najwyrażniej nie chce.Siła jest zresztą przereklamowana.
Dlatego wciąż zamyślam o mocy.
Jest koroną uczuć wyższych i do mocy tęsknił Aleksander Świętochowski Poseł Prawdy.Też sobie tęsknie po cichutku i w nieśmiałości wielkiej, co by moc jakąś wzbudzić, obudzić, dostrzec w kimś/czymś i przeciwstawić ją instynktowi posiadania, tak bardzo mylonemu z  siłą uczucia miłości.
Dziewczynkom, kobietom, matronom życzę, by nigdy i w żadnych okolicznościach życia nie myliły instynktu swoich wielbicieli z miłością, a raczej pozwalały na wzniecanie w nich MOCY.AMEN.

sobota, 11 lutego 2012

Naszyzm...

czyli potrzeba przynależności.
Jest piątą na liście potrzeb człowieka i ostatnią.Dla niektórych ludzi jednak najważniejszą, gdy pomija pierwszą potrzebę- potrzebę bezpieczeństwa, potrzebę sprawiedliwości, szacunku i potrzebę kontroli własnego położenia.
Taka potrzeba przeważnie rodzi się z lęku ale także wynika z dziedziczenia i ze zwykłej chęci ogrzania się przy najsilniejszym.
Do najsilniejszego lgną ludzie jak do miodu, bo mogą czuć się ważniejszymi niż są w swoim oglądzie rzeczywistości.
W szczególności lubią przynależeć ludzie słabi, posłuszni i zastraszeni.Przynależą masowo do religii autorytarnych, która depcze ich godność, ale też najpierw wabi.Na wabiki przeważnie reagują entuzjastycznie, bo wabiki są bardzo chwytliwe.Przeważnie chwytają za uczucia, albo łechcą próżność.Przynależność do partii to magnes najmocniejszy chyba, bo otwiera przed delikwentem wrota władzy.
W familii człowiek rodzi się, więc przynależy w sposób naturalny i tę przynależność bardzo sobie ceni albo wcale.

Przynależność do Ojczyzn opisywał Jan Kasprowicz.Zobaczył kupczyków, szuje, naród, tłumy z pustą duszą i "patriotyzm" przynależnych.Nie tylko poeci stan ten opisują, bo przede wszystkim opisuje go rzeczywistość polityczna, społeczna, wszelka.Szczególnie podczas obchodów, a tych mamy dostatek i na korzyści płynące z przynależności napatrzeć możemy się do woli, ale jakoś z tego patrzenia wynika tylko odruch.Odruch ten nie sprzyja ani rzeczywistości ani przynależności, bo obchody są przeważnie smutnawe, bez polotu, finezji, fantazji.
Zbliża się nowa fala obchodów, więc znów będziemy nieco smutniejsi zamiast radośniejsi i znów pomyślimy o naszości, czyli o naszej przynależności do...
Naszość wszak po drodze przerodziła się już w naszyzm, czyli w swoje zaprzeczenie. Jest hermetyczna i autorytarna, ale przede wszystkim grożna.Jak każde zjawisko ma swoje dobre i złe strony, ale o tym osobno.Najpierw zapoznam się dokładniej z dorobkiem geniusza humanistyki Bertranda Russella.

środa, 8 lutego 2012

Prometeusz skowany

Czy TVN24 zastąpić chce Ajschylosa i antycznych tragików?! - nie wiem, ale najwyrażniej próbuje zastępować.A ja próbuję obronić się przed naporem tychże prób.Nawet usiłuje też ochronić bliskich przed skutkami tych ataków na nasze zimowe zacisze, ale nadaremno.

Nie można nie brać udziału w tragedii, która zatacza coraz większe kręgi społeczne i rozlewa się na każdego na wszelkie sposoby.Pytanie- kogo jeszcze nie dotknęła- jest raczej retoryczne.
Nie dotknęła tylko istoty sprawy, ale to jest już jakoś ważne mniej.Jest tragedia na żywo i jest publisia.Jest oglądalność , ponieważ jest zainteresowanie.
Mnie osobiście najbardziej interesują motywy, przyczyny i związki przyczyno-skutkowe tragedii, więc będę musiała poczekać.Na wyjaśnienie okoliczności tragedii przez kompetentne służby.Czy kompetentne będą też nie jest dziś wiedzieć, bo nie za bardzo były.
Najbardziej czuli się kompetentnymi oskarżyciele z nawyknienia.Oni już nawet oskarżyli i "zabili" matkę  6-miesięcznej Magdusi. I mają się dobrze, bo spełnili swoją powinność.Tę powinność, która nie nakazuje rozumieć, ale z góry osądzać.Fakt,że tak kompetentnych osobników i niestety osobniczek- jest w Polsce zbyt dużo.Za dużo jak na standardy ludzkie, europejskie i zdroworozsądkowe, ale za mało jak na standardy  pewnej grupy, która wolałaby,
by Kasia W."nie kalała Sosnowca".

Przerażające jest to jak łatwo można zabić człowieka.Słowem złym, gazetą,sądem bez żadnych podstaw i pospolitym posądzeniem.Jak łatwo odrzucić człowieka w chwili, gdy najbardziej potrzebuje pomocy- będziemy dopiero rozważać, gdy pojawią się dowody odrzucenia.
Jak trudno w tragedii o postawę akceptacji- już czujemy i wiemy po części.
Mam nadzieję,że tragedię opracuje grono znawców przedmiotu, a my wszyscy
wykażemy skłonność do głębszych refleksji.
Nie musimy akurat być za pan brat z twórcą tragedii antycznej Ajschylosem( VI/V wiek p.n.e) autorem siedmiu tragedii , a wśród nich "Prometeusza skowanego".Wystarczy,że nie będziemy się czuli skowani bezwzględnością i okrucieństwem.Amen.
.

poniedziałek, 6 lutego 2012

Przykrywanie

Stało się niemal stylem rządzenia.Słowo" niemal "piszę trochę z ostrożności, gdy myślę o rozwoju wypadków politycznych od początku roku 2012.o tym jak aferę refundacyjną przykryły demonstracje służb mundurowych, a lekarskie protesty zostały przykryte aptekarskimi.
Podpisanie ACTA bez znajomości tego, co się podpisuje i wycofywanie się z tego podpisu okrakiem- to już nie tylko przykrywanie , ale otwarcie nowego pola konfliktu.Na szeroką skalę.

Szeroką skalę zjawiska przykrywania ukazała nam także sprawa tragedii ludzkiej.
Przykryła nawet ACTA i beztroskę rządu, ale odsłoniła nasze prawdziwe oblicze.
Natychmiast i masowo większość okazała się nagle sędziami nieszczęsnych ludzi.
Sędziami bezwzględnymi i okrutnymi, ale nazbyt mało empatycznymi, współczującymi i chcącymi zrozumieć skomplikowany stan faktyczny.Stan ten spowodowały media zarabiający na "oglądalności", detektyw bez skrupułów i uprawnień ale przede wszystkim nasza wrodzona skłonność do sądzenia.

Stan naszej świadomości zmienia się pod wpływem dowodów i znajomości stanu rzeczy, ale krzywda została.Złamano ludzi, którzy potrzebowali naszej pomocy.Nie mieli jej nawet w swoim kościele.Wypowiedż księdza jest bulwersująca, ale nie chcę jej analizować.Zrobi to każdy po swojemu.Gorzej jest tylko z procesem przykrywania, bo wydaje się być stałym, wypróbowanym przez 4 lata stylem rządzenia.

Skutki tego procesu są  widoczne już gołym okiem, bo budzą niepewność, nieufność,zamieszanie, chaos i niewiarę w człowieka.Dziel i rządz?!!!Trudne do
zaakceptowania stanowisko.Mówię mu NIE I AMEN...

piątek, 3 lutego 2012

Laodycea

"Znam twoje czyny,
że ani zimny , ani gorący nie jesteś.
Obyś był zimny albo gorący!
A tak, skoro jesteś letni
i ani gorący, ani zimny,
chcę cię wyrzucić z mych ust".( Biblia Tysiąclecia,Apokalipsa, 3,15 )
Obojętni, czyli jacy jesteśmy w siódmym, czyli ostatnim Kościele. W Laodycei...
Usprawiedliwiamy swoją obojętność dość łatwo."Jestem bogaty", "wzbogaciłem się" i "niczego mi nie potrzeba".
Osobiście za bogacza uważam każdego, kto żyje z tego, co ma ,  a nic nikomu nie jest dłużny i z tego stanu rzeczy cieszy się od rana do wieczora i spokojnie zasypia.
Do bogaczy nie należę, bo wciąż jestem dłużniczką wielu ludzi , którzy ze mną tworzą , doświadczają życia i zwyczajnie próbują zmagać się z potrzebami dnia codziennego, który jest coraz bardziej wymagający.
Nie jestem też " wzbogacona", bo ten proces wciąż na nowo i na nowo zaczynam.Nie ma wszak doskonałości, jest tylko proces doskonalenia się.Biorę udział w tym procesie, a przynajmniej staram się , ale wzbogacić się duchowo to  tylko dla mnie oznacza proces i nic więcej.Wyniku, sukcesu,efektu nie oczekuję, bo wystarcza mi samo szczęście uczestnictwa w tym procesie.
"Niczego mi nie trzeba" nie powiedziałam jeszcze nigdy, a chyba bym chciała tak myśleć.
Czy z powyższych powodów muszę uważać,że jestem " nieszczęsny i godzien litości, i biedny, i ślepy i nagi".Wcale tak nie myślę, a wręcz przeciwnie.
Dlaczego więc tak bardzo straszą mnie/nas te słowa?!
"Radzę ci kupić u mnie złota w ogniu oczyszczonego, abyś się wzbogacił.."
Bardzo chętnie kupiłabym, by się wzbogacić, ale przecież już jestem i mieszkam w Laodycei.W stanie obojętności. Ani zimna, ani gorąca.Tylko dłużna i długi starająca się spłacać wedle swoich możliwości.
Obojętność rozumiem nieco odmiennie. Jako skutek, a nie przyczynę naszego dramatu ludzkiego.
Przyczynę tego stanu sformułował m.innymi Georg Baudler w książce "Bóg i kobieta", o czym osobno.

czwartek, 2 lutego 2012

DZIECI EPOKI

Wszystkie twoje, nasze, wasze
dzienne sprawy, nocne sprawy
to są sprawy polityczne.
(...)
Nawet idąc borem lasem
stawiasz kroki polityczne
(...)

Być albo nie być, oto jest pytanie.
Jakie pytanie, odpowiedz kochanie.
Pytanie polityczne.
                                               Wisława Szymborska