niedziela, 22 lipca 2012

Kupię duszę!

Pretekstem jest ogłoszenie dziewczyny na eBuyu i chęć zakupu duszy do mojego małego żelazka bez duszy.
Pretekst prowadzi do Platona, Arystotelesa i do o.J.Bocheńskiego i jego "Stu zabobonów".
Myślenie o własnych przeżyciach, wyobrażeniach,myślach, czuciach, pragnieniach i marzeniach-nikomu nie jest obce.Myśląc o  tych właściwościach przynależnych naturze zwierząt wyższych- nic innego nie robimy jak dumamy o duszy właśnie.
Ale są też tacy, którzy jak Kartezjusz-uważają,że człowiek składa się z dwóch kawałków/substancji.Z ciała i duszy.
O.Bocheński podział ten unieważnia:"...człowiek nie jest połączeniem dwóch rzeczy, cielesnej i duchowej,ale jedną jedyną rzeczą posiadająca jakby różne strony czy różne warstwy"
Skoro tak- nie mogę dać ogłoszenia "Kupię sobie duszę", ale mając skłonność do wiary,że zło niszczy wszystko, a zatem także duszę- coś jednak muszę wobec własnej duszy.
Nie mogę dać takiego ogłoszenia także z innego powodu, czyli z przyczyn marketingowych.Po prostu i zwyczajnie nie ma na rynku takiego "towaru".Nie ma podaży i nie ma popytu.
Są tylko ideologie/religie/polityki, które nasze przeżycia/wyobrażenia/myśli/czucia/pragnienia i marzenia - kształtują.
Kształtują nasze dusze, ale jesteśmy wobec nich zupełnie i niemal całkowicie bezradni i bezsilni.Bo już nas mają - nim zaczęliśmy nabywać zdolność do samodzielnego myślenia.Z racji urodzenia przynależymy i dziedziczymy pakiet
ideologii/religii/polityk, na który nasz osobisty wpływ jest żaden, a przy odrobinie szczęścia-jest to odważny wysiłek oparty na wiedzy i dobroci, by swoją duszę wspomagać w walce ze złem, co by nie zginęła całkiem i zupełnie.
U Platona odbywa się ta walka za pośrednictwem dwóch koni.Jeden z nich jest rozumowy, a drugi raczej pożądliwy/zachłanny...
U Arystotelesa jest już nieco inaczej, bo dusza wprawdzie walczy, ale ...
Zatem nie kupię sobie duszy w żaden sposób.
Tym bardziej,że jeśli już takie możliwości pojawiłyby się- miałabym drobne wymagania.Raczej nierealistyczne, bo wolałbym, by była wolna od niewiedzy, zła i bierności, która jest zwykle przejawem rozpaczy.
W tej sprawie nie ma dwóch wyjść, niestety.Zatem wypada mi zadbać o tę duszę, którą akurat mam.Amen.

piątek, 20 lipca 2012

Kapcie

KUBA, jest tak jak piszesz.
Kobiety zawsze rządziły, a z pewnością tak było przez 99% historii ludzkości, czyli w dobie zwanej matriarchatem.
Nagle coś się porobiło i były zmuszone zamilknąć,zapaść się w sobie, a nawet zawstydzić iż w ogóle są, istnieją,żyją.
Upadek ludzkości nastąpił gdzieś około sześć tysięcy lat temu, a potem triumfalnie idzie i sieje przemoc tylko i wyłącznie patriarchat, czyli męska siła  wykluczająca drugą część ludzkości- wieczną kobiecość.
Ten stan rzeczy obrazuje w Biblii bogini Aszera, a raczej jej umieranie.
Nikt nigdy nie widział jak umierają bogowie, ale jak umierała Aszera możemy dowodnie prześledzić w Biblii właśnie, bo fakt wymazywania matki bogów/żony -potwierdza nauka, a w szczególności archeologiczne odkrycia tysięcy aszer, czyli figurek bogini w Kanaan.
Była i rządziła Aszera/każda kobieta i po powrocie z niewoli babilońskiej- nie ma już śladu po rządach Aszery/kobiet.
Coś stało się znacznie wcześniej, choć w Starym Testamencie 49 razy wspomina się jeszcze Aszerę boginię i aszery- figurki bogini.
To coś, co rozpoczął biblijny Abraham to niezgoda na jej czczenie.Patriarcha już nie widzi potrzeby czczenia kobiecości ( być może bezpłodność Sary jest tu istotna), ucieka z Ur i chaldejskiego i ciąg dalszy znamy.
Nie znamy wciąż jeszcze odpowiedzi na pytanie jak to było możliwe, by nagle  z boskiej pary/ludzkiej pary " wykasować" połowę, czyli kobiecość, a zostawić resztę, czyli patriarchę, który od początku oparł swoje rządzenie na przemocy.
Salonom jeszcze w świątyni znajduje miejsce dla ołtarza Aszery, ale przemoc już triumfuje.
Nie znamy jeszcze odpowiedzi na pytanie o skutki tej bezprecedensowej zbrodni na bogach/ludzkości, ale poznajemy stopniowo.
To, co napisałeś , KUBA- jest istotą skutków panowania przemocy jako zasady rządzenia.Kapeć to istota triumfalizmu przemocy.
Jest kapciem każdy -niezależnie od płci- kto rządzi się przemocą.Nauka nie musiała dowodzić, bo widać gołym okiem,że mężczyzna/patriarcha żyje w cichej rozpaczy, ale dowiodła tego bezspornego faktu.
I dlatego kapcie to jeden z aspektów triumfalizmu systemu przemocy, który
widać i słychać. W polityce/religiach przede wszystkim.
Z kapciami jest tak, że są użyteczne, a gdy patrzymy w stronę religii/polityk- to wątpliwości mnożą się i mnożą.CDN za tydzień.
Kuba, bardzo dziękuję Ci za komentarz i serdecznie pozdrawiam.

niedziela, 8 lipca 2012

Nikt ich nie usłyszy

- zapewnia gość, którego głos jest bardzo słyszalny.
Gość niedzielny domaga się świadczeń na budowę, ale wiara milczy, a potem odwraca się.Odważniejsi mówią,że im nie jest potrzebny kolejny kościółek, ale zupełnie co innego.
Gość w sutannie pyta czego potrzebują, jeśli nie zbawienia wiecznego, a oni mówią,że cząstek elementarnych im trzeba, czyli boskich.
Brakowało tej cząstki elementarnej i znalazła się w końcu, bo była od zawsze, ale nieodkryta i nienazwana.
Cząstka Higgsa nadaje masę/energię innym cząstkom.
Żyje bardzo krótko, bo oddaje siebie na rzecz innych.Oddaje siebie, czyli swoją boskość i dlatego nazywa się boska/bozon.
Aby powstała taka jedna cząstka boska potrzebne są miliardy zderzeń protonów i jeden błysk.Niewidzialny jak wszystko, co najważniejsze.Cichy jak może być cicha wielkość twórcza.
Już to wiemy,że wszystko, co głośne  i narzuca się nam z prędkością żądań/nakazów/zakazów jest mało warte, albo ... coś tam warte.I tę wartość przeważnie mierzymy w walucie/władzy.Rzadko w innych jednostkach, na przykład w wielkości człowieka.
Unikamy jak ognia, by oddać komuś wyrazy akceptacji, aprobaty i uznania.
Chyba,że tym kimś jest polityk/ksiądz, bo wówczas musimy.
Nikt wciąż nie chce bądż nie może usłyszeć głosu kobiet/cierpiących najbardziej/zniewolonych kłamstwami i pogardzonych przez patriarchalny system łupów.
Dlatego powstał projekt "Sto dni", by ich głos stał się wyrażniejszy.
Czy nikt nie usłyszy Wielkiej Piątki- nie wiem.
Wiem tylko tyle,że oddadzą swoją energię na rzecz innych.I taki jest cel osób, które zdecydowały się na spotkanie/eksperyment i życie przez sto dni w warunkach maksymalnego wyizolowania od zgiełku świata.
Osobiście jestem zwolenniczką teorii,że kobietą nikt się nie rodzi, ale każdy-mężczyzna i kobieta biologiczni- STAJĄ się Kobietą.
Kobietą, czyli osobą dżwigającą na swoich barkach świat cały.
O tym, że "Świat dżwiga na swoich barkach nie Atlas, ale kobieta"-pisał H.Sienkiewicz, ale przed nim wiedziały o tym wszystkie umysły otwarte, a w szczególności  pisał o tym Poseł Prawdy-Aleksander Świętochowski.
Gdy teraz wieczna kobiecość kojarzy mi się z odkryciem bozonu- to jest tylko refleksja osobista, która domaga się dopracowania.
Może w końcu, wbrew pobożnym życzeniom patriarchów żądających, głos kobiet stanie się bardziej słyszalny.Amen.


wtorek, 3 lipca 2012

Sztuka i ĸłamstwa

Do książki Jeanette Winterson "Sztuka i kłamstwa" wracam w chwilach, gdy mi się coś nie zgadza.
Przede wszystkim nie chciałabym zgadzać się ze stwierdzeniem autorki:
"To jest targ, ale towary nie mogą być sprzedane,jeśli nie zostaną sprzedani ludzie".
Bycie sprzedaną-kupioną podoba mi się średnio.
W obronie własnej dokonałam wyboru, czyli podjęłam decyzję.
I wolę być samoukiem niż nieukiem w sprawach, które mnie interesują.
A zainteresowania mam monotematyczne.
Przedmiotem moich zainteresowań są kłamstwa, w które wierzymy.
Gdy pisałam o kłamstwach pierwsze słowa na blogu "Nie i amen.." chyba w listopadzie 2010 roku- marzyło mi się, by ktoś jeden ze mną zagadał jakoś.
Zagadało ponad 15 tysięcy, to znaczy tyle osób zajrzało na moje blogi nawet podczas przerw ( częstych bardzo) i dlatego jestem oszołomiona.
Przede wszystkim zmotywowana.
Do kontynuowania tego jednego tematu, co przyniosło mi bardzo dużo szczęścia , ponieważ nawiązałam wiele związków.
Charakteryzują się one tym,że wyrażają dążenie poznania konstrukcji, której nie można byłoby zdekonstruować. Konstrukcji myślowej, oczywiście.
Konstrukcje instytucjonalne , zbudowane na bazie kłamstw, a nie sztuki- to chyba mój wróg naturalny jest.
Dają mi się we znaki i dlatego podpisałam jakiś papier, by dołączyć do grupy.
Na mocy tego papieru jestem asystentką siostrzeńca i mam jakieś prawa.
Mam prawo zadać pytanie i nad nim pracuję.
Napracowałam się i na 12 stronach uzasadniłam jego podłoże.Wręczyłam Danielowi, a on nawet nie spojrzał.
I co zrobiłam? Przesłałam moje pytanie Igorowi, czyli organizatorowi "Stu dni". Igor przyjął pytanie i dopiero wówczas zainteresował się nim były ksionc.
Ten przypadek i inne okoliczności traktowania samouków dają mi trochę refleksji.
Muszę trochę powalczyć o to, by chciał i mógł mnie posłuchać.
Czyli sporo muszę się nauczyć.
Dlatego zawieszam blogowanie.
Znaczy to tyle,że będę coś pisać raz na jakiś czas, ale do chwili rozpoczęcie spotkania, czyli 1 sierpnia br. dam sobie raczej spokój z blogiem.
Po prostu i zwyczajnie nie dysponuję czasem.
Potem zobaczy się.
Tymczasem najserdeczniej jak umiem- dziękuję Blogowiczom o już, a proszę o więcej.Dużo więcej...Serdeczności.


poniedziałek, 2 lipca 2012

-Wszystkiego jest za dużo

bo człowieczeństwa jest za mało...- mówi Daniel.
Gdy tak mówi, a ja rozumiem go mniej niż zwykle, używam zwrotu:"hej, ksionc..."
Po takim okrzyku siostrzeniec albo wkurza się mocniej na mnie, albo zamilcza. Czasem łamie swoją męską dumę i coś mi tłumaczy, ale nie tym razem.
Tym razem zachowuje się klasycznie.
Ucieka w krzaki, czyli do swoich książek, a po drodze mówi,że umysł/rozum nie może robić pod siebie, ale nie potrzebuje pampersów, czyli takich zwrotów i poglądów, jakimi akurat dysponuję.Mówi,że mogłabym wiedzieć jakie zadanie spoczywa na jego barkach i pomyśleć, co może być, gdy wystąpi ze szczerością.
-A wystąpisz?- upewniam się, co byłego księdza jeszcze bardziej gniewa.
Do badania poziomu człowieka w człowieku miary nie ma i chyba jej Daniel nie odkryje.
Od lat Daniel  próbuje pozyskiwać żródła naukowe na określenie skutków religijności poszczególnych pięciu religii dominujących, które będą reprezentowane w projekcie Igora -"Sto dni".
- Jakiego człowieka pomogła wykształcić twoja religia, Daniel?!- zapytałam kiedyś i nie uzyskałam odpowiedzi. Żadnej próby nie było, ale był jęk jego duszy i powrót do Schopenhauera i Fryderyka Nietzschego.Jakieś rok temu siostrzeniec wydobył się spod pesymizmu i zaczął działać.
Wynikiem tych działań było dobrowolne i świadome przystąpienie do projektu Igora i Zoni.
-Biorę tę "Sto dni"- oświadczył z triumfem, gdy już czuł,że może.
Taka ja na przykład wciąż nie mogę.
Nie mogę być obserwatorką - choćby na jeden dzień- czegoś, czego istoty nie wyczuwam wcale.
Nawet nie mogę sobie wyobrazić, co można osiągnąć zamykając na sto dni naukowców reprezentujących pięć religii.
-Będą się kłócić i tyle...- myślę sobie, ale kto wie...
Może jednak będą próbowali nakreślić jakąś miarę człowieka w człowieku.
Kto wie, bo będą to robić przez pryzmat wolności od strachu. Szczęście człowieka mając na uwadze.Amen.

niedziela, 1 lipca 2012

-Wszystkiego jest za dużo...

Schopenhauer

zwykle nas dzieli.- rzekła Zonia, gdy delektowałam się pierwszym łykiem kawy.
-Wola zawsze dzieli, Soniu, a ty nie zamierzasz wyrażać swojej woli jasno...- targował się Igor , a gdy milczała-machnął rękami obiema i opuścił komnatę.
-Dlaczego on nie wie tego, co sam zaczął? To jest w końcu jego projekt.To on mówił,że o szczęściu wie wszystko...-A ja mu uwierzyłam!- szeptała Zonia i czułam napięcie w jej gestykulacji/nastroju i słowach.
-Jesteś, Zoniu szczęśliwa?- zapytałam i natychmiast pożałowałam.
- Szczęśliwa?Dobrochno, a ty, a ty, czy jesteś szczęśliwa?!
- Teraz akurat jestem bardzo zaciekawiona...- uniknęłam ciosu, ale nie na długo.Nalegała i nie zamierzała przestać.
- To ziemia niczyja, nieodkryta, ruchome piaski...-tak jakoś zeznawałam i to kręcenie chyba jej się podobało, bo nagle miałam wyrazić swoją wolę co do chęci odkrycia tych ziem niczyich i ruchomych piasków.
- Nie zawija się ognia w papier..- skarciłam jej zapały i Zonia zamilkła.Zbliżyła się do mnie, przysunęła sobie fotel na niebezpieczną odległość, a potem wykonała jakieś gesty , po których miałyśmy być bezpieczne.
Była pewna,że nikt nie dowie się, o czym szepcze, więc szeptała.A ja czułam się tak jakbym wylegiwała się gdzieś nad strumykiem, który wie wszystko, ale nie wie, w którym kierunku pójdzie za chwilę.
W tym szepcie była jakaś jedna ostra nutka i w końcu ją wyłapałam.Bardzo mi się to podobało, bo po raz pierwszy pomyślałam sobie,że kobieta może wszystko.Jak kultura, jak miłość i jak wszystko, co najważniejsze, co przychodzi samo.
Po dwóch godzinach powinnam spać, a tymczasem usiłowałam zabrać głos.I zabrałam głos.
- Nigdy do głowy by mi nie przyszło,że szczęście wymaga odkryć.Wielkiego odkrycia...
- Wymaga, Dobrochno i jakoś mnie to uwiera od ....Wymieniła datę swojego urodzenia z dokładnością co do minuty i  zaczęłam liczyć.Za każdym razem wychodziła mi suma 11 i znów poprosiłam o powtórzenie .
-Zgadza się, Zoniu.Zgadza się ,masz liczbę mistrzowską!!!
- A co to znaczy?Zajmujesz się numerologią?- zdziwiła się i popatrzyła na mnie uważniej.
- Nie...Ledwo do dziesięciu potrafię zliczyć, a w porywach do stu, ale...
- Słyszałam o takich liczbach.Coś wiedziałam...
- Suma z daty urodzenia daje liczby 11,22,33...
-Ach tak.Już wiem,mówiło się,że pesymista Schopenhauer takiej liczby nie miał, a uważamy go za odkrywcę teorii woli i dlatego...
- Miał pod górkę, bo o swoje z Heglem walczył coś ponad 20 lat...Zabrakło charyzmy...
- Charyzma! A co to jest i czemu służy?- rozgadała się na nowo.
- To jest coś, co masz, Zoniu.- chciałam podsumować i iść sobie daleko i na dłużej.Tymczasem wróciłam i zastałam Zonię w trakcie ożywionej rozmowy w języku francuskim.Śmiała się i gdy chciałam zabrać swoje zabawki- zatrzymała mnie swoją prawicą, na którym widniał pierścień z dziewięcioma kopułkami.
-  Charyzma...- powiedziała i spoważniała.Znasz kogoś, kto ją ma, więc...
- Znam i nie znam. Liczbę mistrzowską ma Janusz Palikot.
- Ach tak.Jest teraz na Grenlandii chyba...Bogaty gość, ale nie mam pewności, czy jego bogactwo może być przyjęte i zagospodarowane.Za wcześnie wystąpił, za szybko pędzi i nie za bardzo liczy się ze stanem świadomości w Polsce i u nas...
- Coś mi mówi, Zoniu,że ty właśnie chcesz pędzić szybciej, skoro zamierzasz ...
- Zamierzam wyjechać, a wy zadecydujecie...
- Też zamierzam wyjechać, by zadecydować razem z Danielem i...
- Twoja wola...-odparła i przytuliłyśmy się z ochotą.