sobota, 26 stycznia 2013

"Pan Bóg stworzył świat po to, by go diabli wzięli"

I biorą diabli wszystko, co stworzymy.Jak swoje własne biorą i biorą z zachłannością, która nie zna granic.
Nawet autor cytowanego stwierdzenia- Artur Schopenhauer-jeszcze upatrywał granic przyzwoitości pozorowanej dla zachłanności, która wszelkie wysiłki Pana Boga zeruje nieustannie i wytrwale, ale gdyby żył w Polsce TERAZ właśnie- granic żadnych dla diabelskiej zachłanności nie mógłby zobaczyć, bo ich po prostu nie ma.
Przepadły bez wieści i ślad po granicach przyzwoitości w zachłanności zaginął.
Przepadną więc i zaginą wszelkie instytucje, które swoją potęgę budowały na zachłanności, ale o tym fakcie widocznym już gołym okiem- osobno.
Wiadomo,że "Pan Bóg stworzył świat po to, by go diabli wzięli", ale nie wiadomo kto zacz ów Pan Bóg i po co stwarza świat dla diabelstwa wszelkiego.
Wiadomo też,że nie zawsze tak było, by akt stwórczy/boski wykarmiał diabłów czarnych/ chciwych i głupich.
Coś poszło nie tak i tyle.
Coś poszło nie tak jakieś sześć tysięcy lat .Przez 99% historii człowieka nie było aż tak żle, byśmy musieli wierzyć największemu pesymiście wśród filozofów.
Już za bardzo mnie to nie zawstydza,że wierzę w zacytowane stwierdzenie.
Wprost przeciwnie.Wiara ta kieruje mnie w kierunku przyczyn naszego globalnego nieszczęścia.
Wiadomo już,że to nieszczęście nosi miano patriarchalnego systemu łupów, ale wciąż nie wiadomo dlaczego było możliwe.
Być może znajomość przyczyn  uwolni nas od największego pesymizmu ....Amen.

sobota, 19 stycznia 2013

-PRZESTAŁEM SIĘ BAĆ MIŁOŚCI

- tako rzecze Jacek Krzysztofowicz, który porzucił właśnie życie zakonne.
- Dla kobiety?-padają pytania, które jakby narzucają się same.Padają , ponieważ nie stać nas najczęściej na inne pytania.Nieco głębsze, nieco wnikliwiej  tłumaczące ludzkie zachowania.Padają, bo nie wszyscy mieliśmy szczęście słuchać mówcę, który głosił zasadę miłości, czyli dobrą nowinę, której uległ.
Uległ dawno już i nie wiedział, co z tą swoją uległością zrobić.
Nie chciał jej dać po twarzy, zdeptać i powiedzieć sobie i innym , że jej nie ma wcale, bo była.Uległość dla zasad, z którymi człowiek się identyfikuje to szczęście wielkie i radość, ale nie dla zakonnika i nie w kościele rzymskim.
Wystąpienie byłego zakonnika jest już faktem dokonanym.Plasuje się gdzieś na piątym-szóstym miejscu po faktach dokonanych przez wybitnych mężczyzn, którzy byli w tym kościele.S.Obirek, T.Bartoś,prof.T.Węcławski...
Odchodzą i nie wracają.
Od czego odchodzą? Dlaczego NIKT z  b. zakonników/księży nie wraca na ciepłe miejsce, gdzie nie trzeba myśleć, co dać dzieciom na obiad i czy teściowa jest zdrowa i popilnuje dziatwy gromadkę.
Odchodzą od instytucji.
Nie od Boga/kolegów/przełożonych nawet, ale z instytucji, która ich zawiodła.
Czasem sromotnie, a czasem tylko trochę, ale zawsze kłamstwem/kłamstewkiem na początek częstując...
Odchodzą od instytucji męskiej w stu procentach.
Odchodzą od instytucji hierarchicznej, czyli patriarchalnej.
Odchodzą, bo w tej instytucji nie znajdują sposobu na to, by wyrazić swój szacunek dla KOBIETY-MATKI/ZONY/KOCHANKI...
Odchodzą, bo wstyd im decydować za innych, w szczególności za kobiety...
Odchodzą z tysiąca powodów osobistych, ale z jednego głównego: PRZESTAJĄ SIĘ BAĆ...Amen.

piątek, 4 stycznia 2013

Władza czyni głupim

-tak myślimy/mówimy albo po prostu i zwyczajnie cytujemy geniusza filozofii-Fryderyka Nietzschego.
Jego język jest już od dawna nasz i nawet nie zdajemy sobie sprawy jak często go cytujemy.Gdy mówimy,że człowiek jest najlepszym drapieżnikiem też cytujemy filozofa, który przyznawał się do polskich korzeni zw swadą:"Jam szlachcic polski", a potem...
Od  osławionego spotkania człowieka wrażliwego na krzywdę i władzę - z koniem było tylko gorzej i gorzej, w końcu Nietzsche ogłasza, iż BÓG UMARŁ.
Nikt nigdy nie widział, by Bóg jakiś umarł, bo bogowie mieli obyczaj rodzenia się z dziewicy, a gdy umierali, to zaraz po trzech dniach zmartwychwstawali.
Tak było niemal ze wszystkimi bogami mitologii i filozof uważał początkowo, iż tak będzie też z jego bóstwem.Ale tak nie było.
Czy był człowiekiem wojowniczym- oceńmy to sami po scence spotkania z koniem.Podobno zaraz potem , gdy w Italii bronił konia przed przemocą kata -wożnicy napisał tak:"W warunkach pokojowych człowiek wojowniczy atakuje samego siebie".
No nie wiem.
Nietzschego postanowiłam nie lubić, starannie omijać jego filozofię i nie przejmować się tym,że  akurat jemu  BÓG UMARŁ.Postanowiłam tak dlatego,że wyklucza  kobiety.W sposób , który w żaden sposób nie współbrzmi z całą jego filozofią, a w szczególności z dziecięcym naśladowaniem Jezusa.
Nietzschego nie lubić się nie da, dlatego poddaję się.
Nie może być inaczej, bo gdy filozof spotyka się z koniem- jednocześnie trafia mnie prosto w serce.
Wyobrażmy sobie władzę bezwzględnego i okrutnego oprawcy konia i konika gniadego, który ciągnie załadowany wóz pod górę, pada pod ciężarem, jęczy, parska, podnosi się i znów pada...
Wyobrażmy sobie,że Nietzsche widzi tylko ofiarę katowania, a kata jakby wcale nie.Solidaryzuje się z cierpiącym koniem, chwyta go za szyję, wzywa swojego BOGA, bo chyba wówczas jeszcze nie umarł( choć pewności nie mam żadnej).
Wyobrażmy sobie,że krzyczy tak głośno jak tylko potrafi.A potrafi zwykle robić wszystko całym sobą, nigdy połowicznie, na pół gwizdka.
I ten jego krzyk z roku 1888 ( chyba dokładnie nikt nie wie) teraz właśnie wciąż na mnie działa.I skłania ku temu samemu, ku czemu skłonny był ten niemiecki filozof, profesor filologii klasycznej.
Skłania przede wszystkim do należnego władzy/przemocy-  odniesienia, do przewartościowania wszystkich wartości...
Skłania do prostej konstatacji,że gdy człowiek ma kawałek własnego nosa, o który warto dbać- to o ten swój kawałek dba, a nie zabiega o to, by dbać akurat o nos sąsiada, albo jego kawałek podłogi.
Polityk ma inne skłonności i zamiast o swój kawałek podłogi...
Nie wiem, czy można jakoś zmierzyć strach roległy filozofa przed kobietami.
Bał się ich nawet we śnie:" Czyż nie lepiej dostać się w ręce mordercy niż do snów namiętnej kobiety?"
Bał się namiętności bardziej czy mniej niż władzy? Nie wiadomo.Wiadomo tylko tyle,że NIGDY nie pozwolił sobie na seks.Uważał,że w ten sposób naśladuje Jezusa, ponieważ uważał jakimś dziwnym sposobem,że Jezus jest aseksualny...
Dla filozofa "Wszystko w kobiecie jest zagadką...", a "Prawda nie ma żadnych bogów ponad sobą.Wiara w prawdę zaczyna się od zwątpienia we wszystkie prawdy, w które się uprzednio wierzyło".
Nie ma prawda żadnych bogów ponad sobą, ale czy władcy świata i okolic o tym wiedzą?!Oby dowiedzieli się o tym najszybciej jak to tylko jest możliwe.AMEN.

wtorek, 1 stycznia 2013

RESENTYMENTY TO USTRÓJ RP...

ale nie tylko III RP i IV RP. Jest  to także sposób bycia/życia w Smutnym Kraju nad Wisłą od niepamiętnych czasów, czyli mniej więcej od tysiąca lat.
Babunia Zosia mawiała,że zawsze są dwa wyjścia.
Wiedziała, co mówiła, bo sporo widziała i słyszała.
Na Sorbonach nauk nie pobierała, a głosiła swoją prawdę w sposób, który z prawdą Fryderyka Nietzschego bardzo mi się dziś kojarzy.
Bardzo, bo to prawda uniwersalna jest,iż są dwie postawy człowieka wobec WSZYSTKIEGO co JEST.Postawa aktywna/twórcza/kreatywna... i postawa reaktywna, czyli resentymentywna.
Gdy geniusz filozofii wyznaje:"jam szlachcic polski"- o resentymentach już od Polski i Polaków sporo wie.Reszty się dowie od siebie, gdy...
RESSENTIMENT to jest takie coś, co  udaje drożdże, a wyniszcza wszystko, co  jest w promieniu xy2.
Nie będę wyręczać filozofa .Najlepiej jak sam nam istotę tej bestii wyłoży i objaśni:
"Człowiek opanowany przez ressentiment nie jest ani szczery, ani z sobą samym uczciwy i otwarty.
Jego dusza zezuje;duch jego kocha schówki, kryjome dróżki i wrota od tyłu;
wszystko, co skryte ma powab dla niego, jako jego świat , jego pewność, jego uciecha;
zna się on na milczeniu, na niezapominaniu, na tymczasowym zmniejszaniu się i upokarzaniu.
Rasa takich opanowanych przez ressentiment stanie się w końcu z konieczności roztropniejsza niż jakakolwiek inna rasa dostojna, będzie się czcić roztropność w zgoła innej mierze;
mianowicie jako pierwszorzędny warunek istnienia, podczas gdy w ludziach dostojnych ma  roztropność wykwintną przymieszkę zbytku i wyrafinowania.
Jest ona bowiem  w nich zbyt daleko mniej  zasadnicza niż doskonała pewność funkcji regulujących instynktów nieświadomych lub nawet pewna nieroztropność , pewne gnanie na oślep  czy to ku niebezpieczeństwu, czy to na wroga, lub owa marzycielska nagłość gniewu, miłości, czci, wdzięczności i zemsty, po których wszego czasu poznawały się dusze dostojne..."
Resentymenty to nie jest mój ustrój, ani nie chcę mi się, by był stylem życia/bycia.Nie i już.
Bronię się jak umiem przed nietzscheańskim ressentimentem, stąd noworoczne postanowienie jedno,że filozofii Fryderyka Nietzschego już NIE będę omijać.
Nie i już.
W tej sytuacji może to być dla mnie nie tylko rok Juliana Tuwima i jego "Ptasiego radia" ale też rok nietzscheański.
Zobaczymy jak będzie, a tymczasem życzę Państwu wszystkiego co najlepsze w Nowym Roczku 2013, czyli postawy twórczego/kreatywnego szczęścia i radości.AMEN.