wtorek, 8 maja 2012

Piekło

każdy ma swoje własne, a jeszcze lubi zaglądać do cudzych piekieł.Jakby po drodze mu było.
Ela do cudzych piekieł zaglądać nie lubi, więc piekło przychodzi do niej.
W postaci obrazów z przyszłości.Drastycznych i biorących wszystko, bo całą władzę nad jej wolą.
Gdy zadzwoniła, by odebrać ją z lotniska, wiedziałam co może być potem.I było podobnie jak cztery razy w jej życiu, gdy musiała ratować ludzkie życie.
Gorejący krzew Mojżesza to nic w porównaniu z jej aurą, temperaturą ciała i zachowaniem, w którym nic zrozumiałego nie było.
Taksówkarz miał jechać , ale nie mógł, bo nagle zrobiło mu się za gorąco.Chciałam wiedzieć dokąd jedziemy, ale Ela była bardzo zdziwiona,że nie wiem.
- Do Michasi...- wykrztusiła i dodała, by taksówkarz pędził, bo może być za póżno. Nie było, bo nasza znajoma akurat zamykała garaż i wyglądała na jeszcze żywą.Za chwilę była już w taksówce i na nic nie pomogły tłumaczenia,że jest porwana, uprowadzona i nigdzie nie ma zamiaru jechać w podomce i kapciach.
- On cię zabije...- szepnęła Ela Michasi i kierowca zatrzymał się gwałtownie i z piskiem opon.Mówił,że dalej nie pojedzie, bo ma dość.A pieniędzy za kurs nie chce i nie weżmie.Chce tylko mieć z oczu obraz ten, co go akurat ma w oczach i tyle.
-Ale dokąd jedziemy?- wtrąciłam nieśmiało i Ela na moment odzyskała kontrolę swojego położenia.- Do mnie...- rzekła i akurat ja straciłam poczucie rzeczywistości.- Do Chicago?!- jęknęłam.
-Dokądkolwiek...- odparła i rozpoczęłam z taksówkarzem negocjacje, podając swój adres domowy.Ubłagałam i ruszył.
-Tą dużą, ciemną, lśniąca poduszką...- tłumaczyła Ela, bo nagle się rozgadała przy kawie.
- Aaa...-zaśmiała się Michasia i jęła narzekać na Karola jaki to on niewydarzony, bo nic do końca zrobić nie umie.Ela odetchnęła, ja też.
Z jakiegoś ważnego powodu zapragnęła widzieć nas u siebie w domu, bo jak jej niewydarzony ślubny zostaje sam to wariuje.Szczególnie wieczorem.Tak jest od zawsze , a potem dzwoni po policje.Nie lubi być sam i tyle, bo gubi się na swoich własnych drogach.I nigdy nie wiedział gdzie co jest w domu, a przed porwaniem nastawiła na gazie poranną owsiankę na mleku.Pewnie wykipiała.
- Dom jeszcze stoi...- ucieszyła się Michasia, gdy zatrzymałam karetę przed jodłami.
Karol też się ucieszył, bo przeżył piekło.dwa piekła, bo jedno to, co go ma w środku, a to drugie, w którym żyją od 16 lat też dało znaki.Odgłosy piekła zewnętrznego dały się słyszeć dość nachalnie i dlatego obrazowo pomyślałam o próbach, które podejmowali staruszkowie.
-Musi być jakieś wyjście, bo zawsze jest.Dopóki żyjemy...- usłyszałam swój głos i Michasia zapragnęła, by jej podać papier i pióro.
Oddaliła się nieco i pisała , pisała.
Zapisany papier starannie złożyła i wręczyła go Eli.
-Oto zaproszenie do piekła...- rzekła Michasia dnia 1 maja br.
Dziś jest dziewiąty i Michasia z Karolem o próbach samobójczych chcą powoli zapominać.Nie udały się i tyle.Może z piekłem, w którym żyją też można coś zrobić- mają nadzieję.Ela i ja też ją mamy i zamierzamy spotkać się ze sprawiedliwością, czyli z najbardziej wymagającą boginią.
Póki co słuchamy ich, niczym Dantego i jego "Boskiej komedii". Z tą różnicą,że komedia naszych znajomych jest ludzka, choć zupełnie nieludzka.
I dlatego nie wiem, czy da ją się jakoś ująć w słowa.Ale próbować będę...

5 komentarzy:

  1. Za ciężką mam głowę aby zrozumieć treść, nic mi tu nie pasuje albo nie umiem czytać. Za ciężka lektura dla mnie więc wybacz, ale na temat treści nic nie napiszę. Serdecznosci tylko zostawiam dla Ciebie

    OdpowiedzUsuń
  2. Szaleństwo jest w nas,piekło jest na zewnątrz.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj Dobrochno! Nic nie napiszę, bo nie wiem o co chodzi. Pozdrawiam Dobrochno serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdzieś się podziewała przez ten czas? Brakowało mi ciebie. Pozdrawiam

      Usuń
    2. Heleno, to bardzo miłe,że o mnie jeszcze pamiętasz.Dopóki mam choć jednego Komentatora, będę coś pisać, choćby z dna piekieł.Serdeczności.

      Usuń