Magia trzech fioletowych liter nad stolikiem komputerowym Pani Eli zadziałała.Cieszę się,że ich nie tłumaczy,że mną nie dyryguje, gdzie mam siąść ...
Miejsca przy stoliku nie wybieram, bo ono wybiera mnie.Ustąpiła mi cieplutkiego miejsca na fotelu sama Kleopatra.Pani Ela zajęła się parzeniem kawy, a ja nawiązywaniem stosunków dyplomatycznych z rudą perską.Zapewniłam damę,że nie mam niecnych zamiarów, ale dama chyba mi nie dowierza.Nie wykazuje żadnego zainteresowania propozycją sąsiedztwa i wykonuje ogonkiem ruchy na "nie".Nie chce zagadać ani nawet nie chce pozostać w pokoju.Trochę mnie to peszy, ponieważ wiara w porozumienie z kotką ulatnia się.Zapach kawy jest silniejszy i próbuję odgadnąć jej właściwości.Telefon burzy wszystko, bo najważniejsze jest teraz zupełnie co innego.
-Tak, synku, przedstawię tę propozycję Dobrochnie...-słyszę radosny głos Pani domu i gdy staje obok mnie jest już inną osobą.Mówi jeszcze mniej, a przecież wszystko mówi o sobie.Jest w siódmym niebie i do tego nieba mam także dostęp.
Radość, czystą radość oglądam z rzadka.Nie mogę się napatrzeć jak zażywa tego stanu uczuć.Sara jest już na moich kolanach i mości się wygodnie.
Ten stan rzeczy bardzo mi odpowiada, ale nie jej pazurki.Wiem,że w ten sposób traktuje zapach Czarnego, ale mimo wszystko czuję pazurki.I stan oczekiwania też czuję.Obie czekamy aż któraś z nas poczuje się bardziej sobą i zagada.
Pani Ela ma lepiej, bo ruchy ma nieograniczone.Wykonuje rolę pani domu i nie chciałabym, by cokolwiek się zmieniło.Czuję się znakomicie, gdy słyszę:
- Adaś dobrze pamięta spotkanie z panią...Luksus znika, ponieważ nie pamiętam go wcale.Ani syna Eli, ani tym bardziej spotkania z nim.Przybliża fakty sprzed lat i pamięć mi wraca.Jest teraz kapitałem,bo jest pamięć.Pani Ela ma nadzwyczajną pamięć i ratuje moją. Ratowanie to jej specjalność.Ratuje kogo się da i ratuje co się da.Ratuje, bo zdołała uratować się sama.Nigdy na jotę nie zwątpiła przez 26 lat w to,że jej syn żyje i teraz wskazuje na kosze zeszytów.Tak dokumentowała swoje poszukiwania.Teraz pokazuje mi " ten zeszyt".Już go skserowała i dlatego da mi w prezencie, skoro jej historia mnie zainteresowała.
Przeprasza za presje, której nie dostrzegłam i za to,że Adaś...
-Telefon Adama uszczęśliwił mnie...- wyznaję, ale Ela jest innego zdania.Musiałam zmienić swoje plany i ona chce te zmiany nieco złagodzić.
- Kiedy zrozumiałaś,że wszystko ci sprzyja?- pytam wprost.
- To przychodzi samo.Jak wszystko, co najważniejsze...-wyszeptała i zauważyłam jak po jej twarzy toczy się ona.Czysta kropla czystego szczęścia.Miałam ochotę podejść i pochwycić ją, jakby była wyzwaniem dla mnie, ale Sara nie była zadowolona z mojego usiłowania.Zatem tylko wyszeptałam zaklęcie Eli:
wszystko mi sprzyja...Tak właśnie jest.I w końcu uwierzyłam,że tak jest...
mnie chyba też;)
OdpowiedzUsuńMam wzruszający zeszyt. W 2000r byliśmy na Białorusi i odwiedziliśmy skromną polską rodzinę. Gospodarz pokazał mi kilka wytłuszczonych zeszytów z przepisanymi własnoręcznie piosenkami polskimi. Żona jego powiedziała, ze po nocach sylabizował i przepisywał je, nie znając polskich liter. Jeden z tych zeszytów podarował mi. Gdzieś na blogu pisałam o tym. To był wzruszający prezent i trzymam go jak relikwię.Gospodyni już nie żyje, a on być może kontynuuje swoją żmudną pracę. Spokojnego weekendu życzę.Lotka
OdpowiedzUsuńCo właściwie się stało z Adamem? Dlaczego matka go szukała tyle lat?
OdpowiedzUsuńA ks. Boniecki to zupełnie normalna sprawa w KK. Zatykają usta tym, którzy mają jeszcze sumienie.
Dzięki za kontynuację tekstu "Niewiele widzimy" Byłam ciekawa...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Uwielbiam trzymać kota na kolanach. Tak miło grzeje i sprawia, że czuję się lepiej..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dzięki za wizytę :)
Skąd wie, ze to jej syn? Robili badania DNA?
OdpowiedzUsuńNo to facet się chyba zdenerwował. A szpitala nie pozwą o odszkodowanie za zamianę dzieci? W tym wypadku wyjątkowo ohydne to było, bo wmawiali, że dziecko umarło.
OdpowiedzUsuńDziwna ta kocica, najpierw ogonem rusza na boki, co u kota oznacza rozdrażnienie i niecheć, a później włazi na kolana i drapkuje. Persy są paskudne z charakteru.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za miły wpis.
OdpowiedzUsuńStaram się zawsze dokładnie podać to co dotyczy szczególnie mojego rejonu.
Ja tylko nie wyrabiam, żeby codziennie do Ciebie wpadać. Muszę to jakoś uporządkować.
Pozdrawiam bardzo cieplutko:))
Bardzo dziękuję za wizytę na moim blogu i za przemiły, tak ważny dla mnie, komentarz. U Ciebie same mądre sprawy, tak więc będę zaglądała, pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńCoś czuje, że muszę poczytać twój blog od samego początku hi hi...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Bardzo dziękuję za odwiedziny i tyle ciepłych słów pod adresem mojego bloga :) Będę zaglądać , pozdrawiam cieplutko:)
OdpowiedzUsuńto piękne i budujące dzielić się radością...
OdpowiedzUsuńserdeczności
Bardzo ciekawa, choć i smutna historia Adama. Jak to możliwe, że przez tyle lat nie było między nimi kontaktu? No cóż, samo życie...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko! Halszka
dzięki za odwiedziny i mnie:).
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o hortensje, to nic z nimi specjalnego nie robię. Po prostu wkładam do wazonu, czy kosza i już! Nie wieszam, tylko zasychają na stojąco!
Pozdrawiam!
Koniecznie opisz tę historię. Z pewnością na to zasługuje. Będę czekać.
OdpowiedzUsuńDziękuję za wizytkę!
A nie, nie doczytałaś się, to był tylko jednodniowy atak zimy - 2 tygodnie temu. Od tamtej pory znów jest piękna, złota jesień - do tej pory.
Pozdrawiam serdecznie raz jeszcze! Halszka