niedziela, 1 lipca 2012

Schopenhauer

zwykle nas dzieli.- rzekła Zonia, gdy delektowałam się pierwszym łykiem kawy.
-Wola zawsze dzieli, Soniu, a ty nie zamierzasz wyrażać swojej woli jasno...- targował się Igor , a gdy milczała-machnął rękami obiema i opuścił komnatę.
-Dlaczego on nie wie tego, co sam zaczął? To jest w końcu jego projekt.To on mówił,że o szczęściu wie wszystko...-A ja mu uwierzyłam!- szeptała Zonia i czułam napięcie w jej gestykulacji/nastroju i słowach.
-Jesteś, Zoniu szczęśliwa?- zapytałam i natychmiast pożałowałam.
- Szczęśliwa?Dobrochno, a ty, a ty, czy jesteś szczęśliwa?!
- Teraz akurat jestem bardzo zaciekawiona...- uniknęłam ciosu, ale nie na długo.Nalegała i nie zamierzała przestać.
- To ziemia niczyja, nieodkryta, ruchome piaski...-tak jakoś zeznawałam i to kręcenie chyba jej się podobało, bo nagle miałam wyrazić swoją wolę co do chęci odkrycia tych ziem niczyich i ruchomych piasków.
- Nie zawija się ognia w papier..- skarciłam jej zapały i Zonia zamilkła.Zbliżyła się do mnie, przysunęła sobie fotel na niebezpieczną odległość, a potem wykonała jakieś gesty , po których miałyśmy być bezpieczne.
Była pewna,że nikt nie dowie się, o czym szepcze, więc szeptała.A ja czułam się tak jakbym wylegiwała się gdzieś nad strumykiem, który wie wszystko, ale nie wie, w którym kierunku pójdzie za chwilę.
W tym szepcie była jakaś jedna ostra nutka i w końcu ją wyłapałam.Bardzo mi się to podobało, bo po raz pierwszy pomyślałam sobie,że kobieta może wszystko.Jak kultura, jak miłość i jak wszystko, co najważniejsze, co przychodzi samo.
Po dwóch godzinach powinnam spać, a tymczasem usiłowałam zabrać głos.I zabrałam głos.
- Nigdy do głowy by mi nie przyszło,że szczęście wymaga odkryć.Wielkiego odkrycia...
- Wymaga, Dobrochno i jakoś mnie to uwiera od ....Wymieniła datę swojego urodzenia z dokładnością co do minuty i  zaczęłam liczyć.Za każdym razem wychodziła mi suma 11 i znów poprosiłam o powtórzenie .
-Zgadza się, Zoniu.Zgadza się ,masz liczbę mistrzowską!!!
- A co to znaczy?Zajmujesz się numerologią?- zdziwiła się i popatrzyła na mnie uważniej.
- Nie...Ledwo do dziesięciu potrafię zliczyć, a w porywach do stu, ale...
- Słyszałam o takich liczbach.Coś wiedziałam...
- Suma z daty urodzenia daje liczby 11,22,33...
-Ach tak.Już wiem,mówiło się,że pesymista Schopenhauer takiej liczby nie miał, a uważamy go za odkrywcę teorii woli i dlatego...
- Miał pod górkę, bo o swoje z Heglem walczył coś ponad 20 lat...Zabrakło charyzmy...
- Charyzma! A co to jest i czemu służy?- rozgadała się na nowo.
- To jest coś, co masz, Zoniu.- chciałam podsumować i iść sobie daleko i na dłużej.Tymczasem wróciłam i zastałam Zonię w trakcie ożywionej rozmowy w języku francuskim.Śmiała się i gdy chciałam zabrać swoje zabawki- zatrzymała mnie swoją prawicą, na którym widniał pierścień z dziewięcioma kopułkami.
-  Charyzma...- powiedziała i spoważniała.Znasz kogoś, kto ją ma, więc...
- Znam i nie znam. Liczbę mistrzowską ma Janusz Palikot.
- Ach tak.Jest teraz na Grenlandii chyba...Bogaty gość, ale nie mam pewności, czy jego bogactwo może być przyjęte i zagospodarowane.Za wcześnie wystąpił, za szybko pędzi i nie za bardzo liczy się ze stanem świadomości w Polsce i u nas...
- Coś mi mówi, Zoniu,że ty właśnie chcesz pędzić szybciej, skoro zamierzasz ...
- Zamierzam wyjechać, a wy zadecydujecie...
- Też zamierzam wyjechać, by zadecydować razem z Danielem i...
- Twoja wola...-odparła i przytuliłyśmy się z ochotą.

8 komentarzy:

  1. Z Schopenhauera pamiętam to, co było na wykładach o literaturze Młodej Polski - skrajny pesymizm i możliwość przezwyciężenia go przez altruizm. Dużo izmów. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zim, też nie lubię -izmów, a szczególnie pesymizmu.Mimo tego nielubienia przez ostatnie dzieło pesymisty-"Aforyzmy"-przeszłam w tę i z powrotem.Wdeptały mnie w glebę, ale na krótko.Serdeczności.

      Usuń
    2. Schopenhauer to raczej nie pesymizm, a niezadowolenie z rzeczywistości (znaczy innych) i ironia, którą palił własne myśli i słowa, jak miotaczem ognia :)

      Usuń
    3. Czarek, chyba masz rację co do niezadowolenia z rzeczywistości, która była mu raczej nieprzychylna, ale Schopenhauer nie przewidział i nie znał żadnej przesłanki/wizji/możliwości -zmiany tego stanu rzeczy na lepszy stan.Wręcz przeciwnie.Uważał,że każde głębsze uczucie/myśl - są ogromnym ryzykiem.Typowo męski punkt widzenia, to fakt, ale pojąć nie mogę powodów, dla których tęgi umysł nie sięgnął głębiej w rozważaniach nad teorią woli.
      Jeśli wola, to męska tylko?!No, nie wiem.Serdeczności.

      Usuń
  2. Nie uważam Schopenhauera za odkrywcą teorii woli. Już Spinoza uważał, że woli nie po drodze z rozumem. Inaczej rzecz ujmując, że w umyśle nie ma żadnej woli,ani nieograniczonej,ani wolnej. Spinoza żył w XVII w., a Schopenhauer urodził się 100 lat później.
    Pozdrawiam słonecznie



    PS
    Z pewnością należy unikać stawiania pytań,na które samemu nie chciałoby się udzielić odpowiedzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spinoza za najwyższe dobro uznawał poznanie. Obowiązywał go determinizm, który wykluczał wolną wolę jak i celowość natury.Dziękuję za cenne uwagi.Serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
    2. Spinoza za najwyższe dobro uznawał poznanie. Obowiązywał go determinizm, który wykluczał wolną wolę jak i celowość natury.Dziękuję za cenne uwagi.Serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
    3. Spinoza za najwyższe dobro uznawał poznanie. Obowiązywał go determinizm, który wykluczał wolną wolę jak i celowość natury.Dziękuję za cenne uwagi.Serdecznie pozdrawiam.

      Usuń