zamyślać to spore ryzyko.Podejmują je nieliczni.Wolter podjął to ryzyko, napisał 23.000 listów i próbował zaprzyjażnić się z królem pruskim Fryderykiem II.Nawet wszedł do łódki króla, ale gdy zauważył,że przecieka-pospiesznie ewakuował się.Król z niego mocno sobie kpił,że myśliciel zbytnio lęka się o swoje życie.Na szyderstwo królewskie odpowiedział mniej więcej tak:To oczywiste, królów jest dużo, a Wolter jeden.
Nie wiem , czy potem przyjażnili się bardziej czy mniej, ale król chyba się czegoś nauczył.Czegoś o przyjażni i o tożsamości.
Przyjażń z wrogiem prowadzi przez sprzeczności.Nie uniknął ich Wolter, bo chyba wcale ich uniknąć się nie da.Raz zapewniał,że przyjażń stawia ponad wszelkie inne doświadczenia, a innym razem wypraszał łaski:Chrońcie mnie od przyjaciół, bo z wrogami sam sobie dam radę.
Pozorna sprzeczność, ale to ona nas kieruje na istotę przyjażni.
Na prosty fakt,że nie można dać więcej niż się ma.I na pytanie, czy nieprzyjaciel siebie samego może być przyjacielem innych ludzi.Wolter był przyjacielem i przyjażń ocaliła jego język i obie ręce, bo taka kara była za blużnierstwo.Przestawienie krzyża, nazwanego szubienicą było blużnierstwem.Może nawet wciąż jeszcze jest.
Jest też problem, z kim przyjażnić się, jeśli większość ludzi jest swoim własnym wrogiem , czyli niezdolna do przyjażni.
Ok.10-tej dokonałam wpisu:- Byłam z pieskiem, czy bez pieska? Wpis przepadł, a ja sobie pomyślałam,żem wrogiem samej siebie, bo po co piszę o ministrze, gdy mam ważniejsze sprawy na głowie.
Ministra lubię, bo lubię lubić ludzi, ale właśnie stwierdziłam,że się z nim chyba nie zaprzyjażnię.Bo sobie za dużo nawyobrażałam i za dużo naobiecywałam, a teraz coś mi się posypało.Co mi się sypnęło? Ano prawdziwość.Prawdziwość moich wyobrażeń o energii ministra, jego sokolim oku i słuchu.Trochę głupio jak się tak sypie.I autocenzura nie wystarcza...
Bardzo się staram być przyjacielem ludzi, ale oni nie zawsze maja na to ochotę, choć zdarza się to rzadko. Pozdrawiam serdecznie. Lotka
OdpowiedzUsuńLotko, gdy tak mi się wydaje , przypomina mi się przysłowie: gdy nie masz dobrych przyjaciół pod ręką, staraj się ich dobrymi uczynić.To jest dla każdego robota na okrągło.Efekty są tu chyba drugorzędną sprawa raczej, bo i tak żle jest potrzebować ich pomocy.No bo nie ma co kryć- jak kto ceni przyjaciół, tak cenią go przyjaciele.Serdeczności.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się czy w dzisiejszych czasach takie prawdziwe i oddane przyjaźnie istnieją. Wolę już wszystkich nazywać znajomymi lub kolegami/koleżankami. Jak coś nie wypali zawsze mam wymówkę, że to nie była przyjaźń... a jako znajomi lub koledzy funkcjonujemy super! Chyba i w tym uczuciu pieniądz lub własny interes też ma sporo do powiedzenia...
OdpowiedzUsuńGrażynko, przysłowie powiada,że gdy interes dmucha , przyjażń krucha.Tylko czy jest lepszy interes niż przyjażń, skoro bez niej nie ma życia?!Mam przed sobą "Przysłowia" Masłowskich i wśród chyba 70-ciu same sprzeczności.Jakość i liczba sprzeczności dowodzi,że to, co mi wbito do głowy często jest bezużyteczne, bo nie pasuje jedno do drugiego.Przede wszystkim nie pasuje do rzeczywistości.Tej dzisiejsze, realnej.Serdeczności.
OdpowiedzUsuń