sobota, 7 stycznia 2012

Cisza przed burzą

cechuje się przeważnie brakiem porozumienia.Tak jest w moich relacjach z Kudłatym, ale nie tylko.

Mąż zapragnął,bym zrealizowała jego nową receptę.Mimo wszystkiego, co wokół recept dzieje się z coraz większym natężeniem, a nie mniejszym.Uzbroiłam się i poszłam.Z mocnym postanowieniem,że cokolwiek będzie się działo-receptę zrealizuję, bo lek jest potrzebny.I zrealizowałam.
W pierwszej aptece zażądano ode mnie 107 zł, a ja miałam w kieszeni 50 zł.W drugiej brakowało mi tylko grosiaków, ale wdepnęłam do trzeciej.I kupiłam leki za 38 zł.
Po drodze spotkałam znajomych i wymieniliśmy poglądy.Nie tylko w sprawie recept, bo przede wszystkim na temat ciszy przed burza.
Bo cisza przeważnie się kończy.I blady strach pada na wystraszonych jak ona się skończy.Jest raczej niezrozumiała i nieuzasadniona na szczeblu rządowym.
Nie lubię się bać, a sprzeciw, bunt i gniew udaje mi się czasem wyciszać do stopnia zadowalającego. Ale sąsiad jest nerwus i słów używa grożnych...
Chyba nie tylko on sam.
Dlatego na miejscu rządu przerwałabym milczenie.Amen.

12 komentarzy:

  1. Też tak uważam Dobrochno.Udawanie,że nic się nie dzieje nikomu nie służy. Ludzie gubią się w tym bałaganie. Pozdrawiam Cię serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrochno aż takie różnice w cenach leków!!! To jest zwyczajny rozbój. Zauważyłam co nieco w tym temacie będąc latem w kraju, bo ile aptek odwiedziłam, tyle cenników mi przedstawiono. Różnice w cenach tego samego leku jakoś potrafiłam sobie wytłumaczyć do pewnego stopnia, ale potem doszłam do wniosku, że to wolna amerykanka. U mnie na blogu burza, ale ta prawdziwa po której pojawia się zazwyczaj słońce, ale po tej, którą opisujesz Ty to chyba słońca długo nie będzie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hanno, tak właśnie jest i dlatego napięcie rośnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Grażynko, mimo,że byłam przygotowana na " wszystko", czyli wiedziałam ile leki kosztowały uprzednio, to mocno to odczułam, ale i tak starałam się uspokajać innych, bo ktoś musi pomagać pokrzywdzonym, choć niewiele może.Czasem jedno słowo pomaga w takich sytuacjach.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam wizytę u lekarza i pewnie czeka mnie realizacja recept - jakże to brzmi - fju "realizacja".
    pozdrawiam Cię z deszczowego miasta nad Wisłą
    Iwona

    OdpowiedzUsuń
  6. Iwonko, doradzam, byś się nieco uzbroiła.Najlepiej jak tylko potrafisz, bo mąż mówi,że już u lekarza mogą puszczać nerwy.Potem jest jeszcze gorzej, bo otrzymuje się kilka sprzecznych ze sobą komunikatów od aptekarzy. Pole do nadużyć cenowych jest spore, więc warto pochodzić z receptą, aż osiągnie się realny komunikat, z ceną sprzed "katastrofy".Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Narobili chorym ludziom kłopotów ale i dobrej wili lekarzy zabrakło. Cóż, miejmy nadzieję, że wkrótce się poprawi. Pozdrawiam.Lotka

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj Dobrochno!
    Szlag by trafił te zawirowanie z lekami,
    Bo każdy winien po trochu,
    Rząd, lekarze i aptekarze... diabli nadali,
    I tak jest prawie co roku.
    A my na tym cierpimy...
    Boże mój miły....
    Pozdrawiam serdecznie.
    Michał

    OdpowiedzUsuń
  9. Lotko, gdyby to choć była nadziej,ze skończą się...

    OdpowiedzUsuń
  10. Michał, to jest chyba test rządu na naszą odporność.Albo zupełna bezradność, bo już nie wiadomo.

    OdpowiedzUsuń
  11. To jest dopiero żądanie dowodu miłości - wysyłać kobietę z receptą do apteki w obecnej sytuacji... Nie, to chyba zbyt daleko idąca próba! Ja bym się chyba zbuntowała. Ty święta kobieta jesteś!

    OdpowiedzUsuń
  12. Heleno, przed Tobą nic się nie ukryje.Kudłatego tłumaczy fakt,że nie jest chodzący, a raczej leżący.A świętą nijak i w żadnych okolicznościach nie chciałabym być.Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń