niedziela, 30 października 2011

Wystarczy,że je masz

Szanse wyboru.

W chwili bezradności sięgam czasem do małej książeczki.Nazywa się "Minuta mądrości" hinduskiego jezuity Anthony de Mello.Akurat otworzyłam na kartce, gdzie napisano:"Prawdziwa przemiana jest przemianą niezamierzoną, kiedy się jej nie pragnie i nie szuka.Stań wobec rzeczywistości, a nieoczekiwanie nastąpi przemiana".
Łatwo powiedzieć - stań, gdy rzeczywistość jest tak bardzo skomplikowana,że nie widzisz nic poza potrzebą posłuszeństwa wobec reguł.Tak właśnie jest dziś ze mną.Regułę ustanowiła familia.Byłam za słaba, by się familii przeciwstawić,gdy chciała na grobach Rodziców wylać tony lastrika.To lastriko od 30 lat myję, uprzątam i raz w miesiącu zapalam światełko na gałązce świerku z Ich ulubioną różą.Z okazji Świąt, które nadeszły - przeżywam goszczenie rodzinne.I "rewolucję" na grobie.Za tydzień będziemy wynosić do kosza torby pełne śmieci, które na "wieczność" zalegną gdzieś w glebie.Rodzina będzie zadowolona,że spełniła obowiązek, a ja nie.Od lat próbuję negocjować.Bez skutku, bo najważniejsze są reguły, a te przewidują,że lastrikowy grób trzeba zasypać gadżetami.Rozmowy do miłych nie należą, bo wszem i wobec wiadomo,że jestem heretyczka.Dynie sobie wyżłobiłam i dynia "straszy".Miała wystraszyć wielbicieli gadżetów, ale nie dała rady.Właśnie zasypują cmentarz, gdy piszę te słowa.Potem będą mówić jaką jestem czarną owcą w porządnej rodzinie.I ja to pewnie znów zniosę, ale nie wiem po co.Zastanawiam się, czy mam wybór.
Posłuszeństwo szanuje reguły.Reguł , które nakazują zasypywanie cmentarzy gadżetami urągającymi najelementarniejszemu poczuciu  estetyki i rozumu-jakoś poszanować nie potrafię.Są wbrew mojej zasadzie.Moja miłość
i pamięć Rodziców jest inna, ale tej mojej zasady nikomu nie narzucam.Jeżeli czegoś chcę od rodziny, to tego, by tę moją zasadę uszanowali.To nic trudnego.Wystarczy,że nie dadzą księdzu pieniędzy w moim imieniu na "wypominki", ale notorycznie dają.
Gdy wrócą, wymienią kwotę, a potem nastąpi długie milczenie.Powiedzą,że w następnym roku zatrzymają się w hotelu, bo zwykle tak mówią.A potem wysłucham wykładu kto jest prawdziwym  Polakiem i kto jest chrześcijaninem prawdziwym.
W końcu sprawdzą, czy w domu jest krzyż.Oburzą się i wyjadą.Jak zwykle.
- Wystarczy,że je masz.-powiedziałam wczoraj innemu "heretykowi".I coś między nami zaiskrzyło."Gupi dzieciak" ma lat 18 i zaczyna myśleć.Pytał o krzyż, czy jest symbolem chrześcijaństwa.Odpowiedziałam twardym NIE i będę miała za swoje.Chyba wracają, a ja podczas pisania upewniłam się,że je mam.Mam szanse wyboru, bo sama je sobie stworzyłam.

5 komentarzy:

  1. Asertywność nie jest nam niestety podarowana z góry. Wręcz przeciwnie, ewolucja wbiła nam do głowy konieczność dopasowywania się i współżycia. Rok terapii (i to bardzo dobrej) kosztowała mnie nauka mówienia NIE. To potworna praca i bez pomocy bardzo trudno o efekty. Ale działa:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. ja lubię być dobrą osobą ale nie zawsze udaje się

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety ta tradycja może wyjść bokiem, zwłaszcza, gdy wszyscy 'darczyńcy' wyjadą, a za jakiś czas te kilogramy zalegające na grobie trzeba do śmietnika wynieść, często w odległe miejsce. Dla większości sam znicz/lampka to za mało. Już dawno doszłam do wniosku, że nie o zmarłego chodzi.
    A propos krzyża niedawno popełniłam u siebie post. Jeśli masz ochotę, zapraszam.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. prawde mowiac nie bardzo moge zrozumiec dlaczego tak trudno miec swoje zdanie i na swoim poprzestac, a jeszcze bardziej nie rozumiem ze innym tak trudno te innosc zaakceptowac, ale prawda jest, ze czesto sie boimy postapic wbrew tradycji, ale tak sie chyba dzieje wlasnie dlatego ze sie okrzykujemy jako panstwem chrzescijanskim, a dobry chrzescijanin MUSI isc na cmentarz, MUSI swietowac tradycje bozego narodzenia itp.Przestalam chodzic do kosciola juz dawno i jestem szczesliwa ze przestano mnie pouczac co jest dobre i zle,ze przestano mnie straszyc pieklem i mowic ze mam skromnie zyc skoro nie chce, przestalam wszelkie swieta traktowac jako przymus i obowiazek, teraz traktuje je jako tradycje, zwyczaje, i jak mam ochote to je swietuje albo nie,przestan walczyc rob tak jak czujesz bez wzgledu na to czy sie innym podoba czy nie i naprawde bedzie ci z czasem lzej

    OdpowiedzUsuń
  5. Rodzina ustala reguły, najczęściej konserwatywne, bo prawdziwa, silna rodzina na tradycjonaliźmie jest zbudowana. Nie warto z nimi kotów drzeć. Widziałem wielu wolnomyslicieli, wywrotowców, którzy w chwili życiowej klęski nie mogli znaleźć oparcia w kręgu swoich, pozbawionych elementarnych zasad przyjaciół. Wracali skruszeni do rodziny. Toczyć wojnę o płytę na grobie? Spierać się o światopogląd? Nie wykraczasz poza zgrzebne, Polskie, sztampowe zachowania. Nie tędy droga.

    OdpowiedzUsuń